Fan Zine "Tylko HUTNIK" - sezon 01/02



II LIGA

5/01 (lipiec 2001)

Co u nas słychać?

HUTNIK - Szczakowianka Jaworzno 2-0
Puchar Ligi

Z Jaworzna przyjechało sporo zgredów z rodzinami. Podjechał też autobus, prawdopodobnie z choć po części kibicami, ale z tylko im wiadomych względów nie weszli i pojechali do Jaworzna. Wśród fanów przyjezdnych ujawnił się niebywały talent wokalny, coś na miarę Carrerasa lub Pavarotiego, który wychwalał ariami imię swej ukochanej drużyny - ale, że na Hutniku nie ma zbyt wielu melomanów muzyki poważnej, został on dość szybko uciszony. Później trybuny naszego stadionu zamieniły się w estradę. Mianowicie 2 pijanych żuli dawało popis wiązanek pod adresem wszystkiego co biegało po murawie. Trybuny zaśmiewały się z ich rzucania "kurwami" i "chujami", ale redakcji nie przypadło to do gustu, bo okolice naszego sektora nie powinny się zamieniać w pijacką melinę. Tych dwóch ośmiesza nas przed piłkarzami, a prawdziwy talent z Jaworzna niczym Janko Muzykant zostaje stłamszony w zarodku. W drużynie Hutnika wystąpili następujący zawodnicy: Rafał Skórski (1), Marcin Kostera (14), Marcin Jałocha (16), Tomasz Księżyc (19), Krzysztof Szewczyk (2), Marcin Makuch (20), Dariusz Łatka (5), Krzysztof Przytuła (7), Grzegorz Jasiak (9), Marcin Chmiest (13), Robert Kubiela (18) i rezerwa: Waldemar Sotnicki (12), Paweł Grzebinoga (3), Dariusz Kołodziej (6), Paweł Kępa (8), Andrzej Białek (11), Piotr Madejski (15) i oglądania takiej paczki należy się spodziewać w drugoligowych potyczkach.



Szczakowianka Jaworzno - HUTNIK 1-3
Puchar Ligi

Jedziemy do Jaworzna na różne sposoby. Na godzinę przed meczem jest nas ok.30. Wpuszczają nas za darmo na stadion. W jego okolicy kręci się 20 osobowa grupka miejscowych. Wśród nich spora część w barwach Szczakowianki, ale napisy na osiedlu obok stadionu dają do zrozumienia, że są to fan klubowicze katowickiego GKS-u. To, że nic się nie działo w dużej mierze wyjaśnia fakt naszej obstawy przez policję ze strzelbami - ale od nich do walki było nie więcej jak 5 - 10. Kilka osób jeszcze dojeżdża i jest nas 38 i jeden przed kasami niewpuszczony za wnoszenie tasaka (redakcja zwraca uwagę na rzeczy, które zabieracie z domu na mecz - nie wszystkie można wnieść na teren stadionu... ale ważniejsze jest to, że taki sprzęt wogóle nie powinien znaleźć się w rękach prawdziwego kibola). Szczakowianka przeżyła też chwile grozy, gdy dwóch od nas pomyliło wejścia i weszło im na teren sektora (30 osób). Nasi zorientowali się i wyszli stamtąd, a za nimi poszło kilku najkonkretniejszych ze "szczakowiańskiego młyna". Nasi spokojnie obeszli stadion, a tamtych gdzieś wsiąkło. Po meczu bardzo silna eskorta policji. Powrót bez atrakcji. Wszystkim przyjezdnym na Szczakowiankę polecamy zrobienie sobie fotki z "człowiekiem mutantem" pracującym w tamtejszej ochronie - na pewno załapiecie, który to... Po awansie w P.L. czeka nas dwumecz z Odrą Opole.



Po ostatnim meczu Okocimski - Świt Krzeszowice w IV lidze kilku od nas pojechało do Brzeska rozprostować kości. Troszkę się spóźniliśmy, ale trwał jeszcze festyn. Pięciu miejscowych załapało się na depozyt szalika.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Stal (Tłoki) Gorzyce 2-0

Inauguracja - jak sami pewnie przyznacie - nie wypadła zbyt efektownie. Marny młynek i słaby doping. I jedno i drugie jest do poprawienia i wbrew pozorom - nie kosztem wielu wyrzeczeń. Wystarczy, że w gronie własnych znajomych rozsiejecie propagandę o dopingu - produkcja decybeli naprawdę bywa przyjemna. Ale jak sami pewnie zauważycie zacząć trzeba od czegoś innego. Stały problem: jeśli na tym meczu było 1200 osób to wystarczy przejść po stadionie by naliczyć co najmniej 400 szalikowców Hutnika (a nieraz i więcej!) Pytanie - dlaczego ta ekipa nie może trafić do naszego sektora? Nie wiadomo - śmierdzimy? Przecież sektor "H" widać z daleka i nas dzielnie na nim stojących na każdym meczu! Rada jest jedna i potraktujcie ją poważnie: każdy ma swoje znajomości i niech każdy zagada do "swoich" i zagarnie ich do dopingu! Wracając do meczu to nie działo się nic godnego uwagi. Stal Gorzyce zaliczyła pierwsze 0 wyjazdowe i nie przekonują nas opowieści na "necie", jak to wybierali się do nas w 2 autokary. Nas za to odwiedzili ziomale z Broni Radom w 8 szala, którzy przywieźli 2 flagi. Cieszy fakt, że pomiedzy rozgrywanymi równocześnie spotkaniami: w stolicy Polonia - Górnik i naszym z Gorzycami - wybrali właśnie to drugie. Po meczu impreza.

Podziękowania dla Broniarzy za wsparcie!



Odra Opole - HUTNIK 0-1
Puchar Ligi

Chyba nie ma to różnicy czy gralibyśmy z Odrą w lidze, w pucharze: ligi, UEFA czy Copa America - zawsze będzie w środę! I nie inaczej było tym razem. W Opolu na sektorze jest nas 5. Druga połowa wycieczki jest na głównej - gdzie wbili się przez płot z powodu braku kasy na bilety. Przed meczem wymiana z OKS-em telefonem. Na stadionie ok. 700 osób, z czego spora grupa kiboli - ale nie robią dopingu, ani sektora, a swą obecność zaznaczyli wieszając 2 flagi. Niektórzy z zasiadających tego dnia na opolskim obiekcie wyglądali dość imponująco - co tłumaczy ich dobrą pozycję w lidze chuliganów - ale nie można zapominać, że oprócz skromnej grupki fanclubowiczów wrocławskiego śląska - w Opolu nie ma praktycznie dla Odry rywala. W przerwie meczu Odra wychodzi z propozycją ustawienia się 5/5, ale obustronnie stwierdzamy, że to nienajlepszy pomysł. Po spotkaniu piłkarze nie zgadzają się nas zabrać do autokaru - zrobiło nam się trochę smutno - ale kilka "ciupniętych śledzi" w ich kierunku poprawiło humory. Inna sprawa, że pociąg odjeżdżał nam za kwadrans i kto był w Opolu ten wie, że dystans ze stadionu na dworzec nie należy do "rzutu ziemniakiem". Ale udało się - choć biegnąc główną ulicą miasta dość konkretnie zwracaliśmy na siebie uwagę powracających z meczu Opolan... W powrocie w pociągu spotykamy 9 kibiców Zagłębia Sosnowiec, którzy wracali z Polaru Wrocław i byli eskortowani w obie strony przez 20 policjantów z Sosnowca uzbrojonych w strzelby. Co to znaczy mieć wyrobioną opinię - nie!? Może lepiej, że ich ochraniała policja, bo najstarszy z nich miał z 19 lat i mogłoby się im nie udać cało zaliczyć wycieczki.

Uwaga - coś nowego: mecz z Odrą w lidze wypadł..... w środę.



Świt Nowy Dwór Mazowiecki - HUTNIK 2-1

Nie trzeba było długo czekać na potknięcie. Można je sobie tłumaczyć wakacjami, nieatrakcyjnym rywalem i odległością, ale równie dobrze można wspomnieć o lokalnej "hordzie wojowników zamieszkujących Tamtejsze Bory", tak więc każdy znajdzie coś dla siebie. Broń wyraziła chęć wsparcia w 8 osób, ale zdzwoniliśmy się, że raczej nie jedziemy i odpuściliśmy. W międzyczasie dwóch chłopaków od nas bawiło się na koncercie w Skierniewicach, gdzie musieli uspokajać rozbrykanych 5 kibiców z Ostrowca Świętokrzyskiego biegających "tu i tam" z szalem KSZO na głowie. Po reprymendzie naszej dwójki "świętokrzyscy rozbójnicy" pomimo przewagi liczebnej i gabarytowej byli zmuszeni do schowania szalika.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Odra Opole, puchar ligi (środa)

Kibice Odry podczas pobytu naszych w Opolu zasugerowali pojedynek przy okazji tego spotkania. Telefon w dniu meczu jednak milczał, co wiara odebrała jako rezygnację opolskich fanów z oglądnięcia tego mało ciekawego meczu, co biorąc pod uwagę nienajlepszy termin byłoby zrozumiałe. Opolscy fani pojawili się jednak na Suchych Stawach w sile 13 chłopa. Wywołało to duży entuzjazm wśród etatowych "stróżów sektora gości", którzy przedzierając się przez ochronę w kilkunastu chłopa wyszli przybyszom na powitanie. Większość przyjezdnych widać była przygotowana na słynną Nowohucką gościnność i podjęła walkę z cały czas powiększającymi się o żądnych mocnych wrażeń Hutników z okolicznych sektorów. Wszyscy opolanie mimo podjętej walki mogli poczuć się mniej lub bardziej przywitani za wyjątkiem jednego tajemniczego przybysza z równie tajemniczym plecakiem, który gdzieś czmychnął i nie udało się zlokalizować miejsca jego tymczasowego pobytu. Po pojawieniu się milicji sytuacja się uspokoiła i Odra udała się na sektor gości, dla którego był to dziewiczy występ. Z całą pewnością fanów Odry zawiódł widok, jaki ujrzeli, w czym duża zasługa "fanatyków" Hutnika, którzy mają w dupie że atmosfera na meczach naszego HKSu jest taka, a nie inna a spotkania rozgrywane przy Ptaszyckiego traktowane są jako okazje do złapania opalenizny lub wdupceniu w spokoju (wyśmienitej swoją drogą) kiełbasy, a nie broń Boże krzyknięcie HKS (taki obciach nie przystoi całej rzeszy chuliganów ze szkoły średniej) lub znalezienie innego miejsca niż wśród "chuliganów" pamiętających jeszcze czasy budowy kombinatu. Poza tradycyjnie dobrym oflagowaniem trudno było doszukać się jakiejkolwiek chęci godnego reprezentowania najwspanialszych barw i pomocy naszym kopaczom w uzyskaniu awansu. Za honorową walkę kibice Odry po spotkaniu dostali skrojony kilka lat wcześniej szalik.

Ciekawostka: ploty osiedlowe mówią, że na wracającą z meczu Odrę na dworcu czaiły się żydy, które sugerowały sparing. Odra odmówiła mówiąc, że już są po starciu z Hutnikiem, co ciekawe jego wynik określili jako... remisowy!




6/01 (sierpień 2001)

Co u nas słychać?

HUTNIK - GKS Bełchatów 0-1

Spotkanie to wywołało bardzo duże zainteresowanie wśród kibicowskiej braci. Na trybunach ok. 1500 osób w tym (jak to na Hutniku) większość w wieku sugerującym aktywną działalność kibolowską. Liczyliśmy na przybycie kibiców z Bełchatowa, gdyż plota donosi, że po (chujowym) zerwaniu zgody nie odeszli na tamten świat (!!!), w co redakcja jednak nie wierzy. Tak wiec bełchatowian na stadionie nie stwierdzono, co znacznie wpłynęło na podminowanie dużej części publiczności i zaowocowało w końcówce meczu. Ale po kolei. Spotkania z Bełchatowem mają swoją historię i zawsze wywołują duże emocje. Redakcja przypomina chociażby przegrany mecz o 1 ligę lub jeszcze 1 ligowy, który to pies bukalski i spółka sobie "odpuścili". Równie ciekawie było i tym razem. Hutnik grał jak z nut, dawno nie widziano na Suchych Stawach tak dobrze grającej drużyny. Od strony kibicowskiej natomiast spotkanie stało na przeciętnym poziomie, bardzo pozytywnie zachowała się publiczność w końcówce spotkania, gdy kilkukrotnie pół stadionu ryknęło "HKS", co dało rewelacyjny efekt. Redakcja przyjmuje zakłady, jaki byłby wynik spotkania, gdyby taki doping trwał chociażby pół meczu. Niestety trudno będzie to sprawdzić, gdy na meczach nie ma młyna. Po złotej bramce dla GKSu kilku wstawionych fanów Hutnika postanowiło wyładować swoją frustrację na kilku spokojnych ochroniarzach i bramkarzu Bełchatowa (uciekł), co spowodowało zakończenie spotkania. Również fani z krytej powyżywali się trochę na piłkarzach Bełchatowa i sędziach. O skutkach picia na meczu dowiedział się też (miejmy nadzieję) coś jeden ze starszych kibiców, który bardzo nieprzyjemnie spadł z ogrodzenia łamiąc sobie kręg szyjny. PZPN ukarał klub karą 100 baniek za zamieszki na trybunach podczas tego meczu. Mimo, że redakcja uważa, że ktoś w PZPN jest popierdolony i tak potępiamy zachowanie tych kilku kibiców, przez których obciąża się budżet klubowy za taki nonsens. Szczególnie, że współpraca na linii działacze - kibice jest jak najbardziej pozytywna.

Gazeta Krakowska: Nowa jakość w Nowej Hucie! Schodzących do szatni, pokonanych przez bełchatowian piłkarzy Hutnika żegnały frenetyczne oklaski! Dodajmy: w pełni zasłużone. Po paru sezonach obcesowego traktowania "ulubieńców", w którym nie brakowało grubszego słownictwa, racjonalizm widowni napawa otuchą. Widać trzecioligowy staż okazał się niezwykle przydatny. Ludzie nauczyli się rozróżniać byle jaką partaczynę od solidnego wysiłku, serca do walki. Cieszy taka metamorfoza, okazywanie szacunku do rzetelnych intencji i woli walki o wynik do ostatnich minut. Oczywiście drużyna Władysława Łacha mogła zadowolić się jednym punktem, co nie było złym rezultatem. Postawiła wszystko na jedna kartę i nieoczekiwanym zbiegiem okoliczności straciła trzy. Nie tylko zostało jej to wybaczone, ale i nagrodzone brawami. Punkty dla publiczności. Ona też awansowała... Ryszard Niemiec



KS Myszków - HUTNIK

Do Myszkowa docieramy z 30 minutowym opóźnieniem. Jest to swoisty rekord świata, ażeby do miejscowości oddalonej o niecałe 100 km spóźnić się tyle czasu, ale zrozumieć to może tylko ten, który weźmie pod uwagę, że na wyjazdy Hutnika jeżdżą tez goście, którzy chyba nie mają gdzie i z kim pić, a słowo Hutnik kojarzy im się tylko z gorzałką. W tym miejscu redakcja chciałaby ambitnym fanom Hutnika zasugerować, aby nie tracili nadziei, gdyż na szczęście jest spora grupa fanów, którym "zależy", a słowo Hutnik kojarzy się z hasłem "Honor Duma Sława i Wierność ponad wszystko". Na typowo wioskowym stadionie melduje się nas 64. Rozwieszamy jedną flagę (fan club Piastów) i przez pół meczu ekipa żłopaczy napierdala na popiołka. Do Myszkowa wybrało się też koleją 3 młodych fanów HKSu, którzy spokojnie usiedli na trybunie miejscowych, gdzie zostali wyczajeni przez miejscowych i zaproszeni na solówki. Chłopaki od nas mimo nikłych predyspozycji wyzwanie przyjęli i do spotkania doszło w lesie obok stadionu, a konfrontacja zakończyła się wynikiem 3-0 dla miejscowych. Ogólnie kibice z Myszkowa zaprezentowali się słabo, co jednak mogło być spowodowane tym, ze część fanów z Myszkowa pojechała z Ruchem do Radomska. Na stadionie było ich ok. 20-30 z dwoma flagami i odrzucili propozycje rewanżu za leśne bicie naszych chłopaków z kimkolwiek z sektora gości. Zobowiązali się do rewanżu na wiosnę w Krakowie, na co liczymy. Po meczu odbyła się mała przepychanka z bardzo tępymi psami, co poważnie odczuł jeden kibol Hutnika. Droga powrotna spokojna.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Orlen Płock 0-0

Na mecz ten pofatygowało się 4 fanów radomskiej Broni, którym dziękujemy za przybycie. Przybyła również 31 osobowa grupa z Płocka (+ 2 panienki) z 3 flagami. Jedna z nich ("Uzależnieni") w pełni oddawała stan, w jaki wprawili się przed Nowa Hutą. U nas młyn słabiutki, co mogłoby wskazywać na to, że chłopaki dumnie nazywający się kibicami Hutnika, a na meczu siedzący w różnych dziwnych miejscach to sami chuligani. Że tak nie jest mogliśmy się przekonać w trakcie meczu, kiedy to doszło do małej zadymki pod sektorem gości, co wiara również (tak jak i doping) wolała obserwować. Gdyby nie fakt, że duża część powinna na szalikach nosić hasło "Bierność ponad wszystko" nawet takim chaotycznym i nieprzygotowanym atakiem, gdyby było nas więcej możnaby coś więcej wykręcić. Atak zakończył się niepowodzeniem, gdyż Petra zerwała flagi, a do akcji wkroczyła policja. Nafciarze pozostawili po sobie dobre wrażenie przede wszystkim z powodu, że mimo że była to ekipa "do bitki" prawie cały mecz zdzierali gardła dopingując swoją drużynę.




Górnik Łęczna - HUTNIK 2-1 (środa, Puchar Ligi)

Brak połączenia kolejowego i mała atrakcyjność środowego spotkania najmocniej wpłynęły na naszą absencję.



Szczakowianka Jaworzno - HUTNIK 2-1

Byliśmy już w Jaworznie na PL w tej rundzie - teraz liga. Przed meczem trafiamy na przystadionowym osiedlu szal Jaworzna, ale zaraz przybiegł po niego do policji nadgorliwy fan miejscowej ekipy i konfident odzyskuje zgubę, a nasz łowca jest spisany. Na sektorze jest nas 76 osób. Szczakowianka (ok. 30) wiesza 3 flagi od zewnątrz. Strasznie kozaczą, wobec czego 2 od nas pokonuje 3 metrowy płot z drutem kolczastym i miejscowi zostają bez flag. Wyskakuje ich paru, ale pierwszy znokautowany staje się dowodem, że nie był to najlepszy plan. Niestety jednego z naszych łapią ochroniarze i nie udaje mu się wrócić do nas. Robimy na meczu bardzo dobry doping i w II połowie targamy 2 z 3 flag i odrzucamy szmaty na murawę. Największą: "Szczakowianka Duma Jaworzna" zostawiamy na pamiątkę. Później spokój. Zwinięty z murawy kibol wraca już z nami.




7/01 (wrzesień 2001)

POLSKA - NORWEGIA 3-0



Spory bałagan biletowy spowodował, że sporo kiboli obeszło się smakiem i mecz musiało oglądać w TV. Jedziemy w 79 osób dwoma autokarami. Droga mija spokojnie i w Chorzowie jesteśmy 1.5 godziny przed meczem. Przed stadionem czeka już na nas 2 kibiców Broni Radom, z którymi udajemy się na stadion. Na sektorze rozwieszamy biało-czerwoną flagę "Hutnik" i kilkukrotnie donośnie informujemy, jakiej drużynie kibicujemy. Sektor, w którym nas usadowiono opanowany był przez fanów Orłów Engela, więc nawet nikt się krzywo nie popatrzył. W czasie meczu podbija do nas kibic GKSu Katowice, który oznajmia, iż w razie zadymy nas wspomogą (siedzieli gdzieś na górze). Poza naszą, z klubowych na stadionie wisiały flagi Miedzi, Karkonoszy, Motoru i Stali Mielec. Po przeciwnej stronie stadionu całkiem przyzwoicie lały się Ruch z Górnikiem i Śląskiem. Gdy interweniuje policja cały stadion ryczy "do widzenia", my śpiewamy "zostaw kibica", podchwyca kilka osób z okolicznego sektora. Na meczu dołączają do nas fani HKSu z innych sektorów i łącznie jest nas ok. 100. Na meczu spokój. W drodze powrotnej na autostradzie w jednej z knajp spotykamy grupkę kiboli wisły, ale ze względu na policję skończyło się tylko na kilku klapsach. Redakcja wysoko ocenia prezentację Hutnika na tym meczu, między innymi, dlatego że nie lubimy się ani z koalicją (wisła), ani triadą (cracovia), ani na śląsku nie jesteśmy specjalnie kochani, tak więc 100 osobowa grupa bez żadnych układów jest powodem do dumy.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Pogoń Szczecin 1-1 (Puchar Ligi)

Nasi kopacze po raz kolejny przeżyli dziwną metamorfozę i byli zdecydowanie lepsi od wicemistrza Polski. Niespodzianka był brak kibiców ze Szczecina, nie było również nigdzie kibiców cracovii. Policjantów było bardzo dużo, co zapewne dodało im animuszu by wyrównać rachunki z meczu z Lechią. Po meczu doszło do małej zadymy, gdy "stróże prawa" zaatakowali jedną z grup fanów HKSu. A że trafili na kiboli z krwi i kości, ci nie pozwolili im sobie bezkarnie pofolgować, co najwyraźniej tak rozsierdziło resztę idiotów, że jeździli po Hucie, zwijali i pałowali wracajające z meczu grupy sympatyków Hutnika.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Jagiellonia Białystok 1-1

Spodziewaliśmy się inwazji kibiców białej gwiazdy, bo dawno już ich zgoda z Białegostoku nie grała w Krakowie. Nasza zbiorke demaskuje sporo przed meczem policja, która dokonuje już wówczas pierwszych aresztowań. Grupa ok. 90 z Hutnika zostaje rozbrojona i rozproszona i część kieruje się pod kasy. Nagle widać na drodze do stadionu sporą grupę wisły. Ruszamy w 50 spod kas z gołymi rękami to samo robi wisła (ok. 50), ale widząc nasze zdecydowanie zaczyna się cofać. W międzyczasie na placu boju pojawia się ok. 15 bojówkarzy "pasów", ale ci ewakuują się przez boczne kasy na teren stadionu unikając konfrontacji. Wracając do dymu: wisła widząc jednak, że nie mamy sprzętu wyciąga swój (siekiery, młotki, rury i noże!) i musimy się ewakuować. Jeden od nas dostaje młotkiem, a jeden ostrzem siekiery w plecy! Wkracza do akcji pacyfikacyjnej policja strzelając do wszystkich, a nas dodatkowa atakuje armatka. Od nas kilkadziesiąt osób zatrzymanych. Policja targa, co lepsze firmowe ubrania zatrzymanych. Od nas prawie nikt nie wchodzi na stadion. Chwile po pierwszym gwizdku pod kasy podjeżdża bus Jagi (ok. 15) i dołącza do nich wisła (ok. 60) w eskorcie policji. Po pewnym czasie wywozi ich wszystkich policja. Żydy będące na stadionie ulatniają się do aut i są natychmiast zatrzymani przez policję. Po meczu zgodnie z wstępnymi ustaleniami z grupą Sharks o ewentualnej konfrontacji jeździmy w 8 aut na poszukiwanie wisły, której jednak nigdzie nie stwierdzono.



Zagłębie Sosnowiec - HUTNIK 2-1



Środa. Do stolicy Zagłębia udajemy się w ok. 50 osób bardzo młodej ekipy. Mecz reprezentacji z Białorusią kolidujący z wyjazdem z całą pewnością odbił się na liczebności. Droga mija spokojnie i w Sosnowcu jesteśmy... pod koniec pierwszej połowy (mecz przeniesiono z 17 na 16.30).Przed miastem przejmuje nas policja i wywozi na ustronne miejsce, gdzie czeka już dość duży oddział policji w pełnym uzbrojeniu. Nie wyglądało to najlepiej, szczególnie że słyszeliśmy o problemach jakie miało kilka ekip z dostaniem się na stadion. Nam się udało i na początku pierwszej połowy pojawiamy się na stadionie. Wywieszamy jedną sporą flagę ("Hutnik Kraków") i przez cały mecz prowadzimy dobry doping. Zagłębia w młynie ok. 350 nie wywiesili żadnej flagi, ale doping prowadzili całkiem przyzwoity. Odpalamy 8 biało niebieskich świec, co nie spodobało się policji i "odpalacze" zostali spisani. Zagłębie śpiewa "zostaw kibica". Piłkarze w ostatniej minucie tracą bramkę na 2-1 i spadają na ostatnie miejsce w tabeli. Gdy odjeżdżaliśmy policja "zaatakowała" polewaczką znajdujący się w pobliżu groźnie wyglądający krzak i pustą ulicę (?!?). Powrót spokojny.



Arka Gdynia - HUTNIK 2-3

Nie stać nas jeszcze na to, by pokazać się na tak trudnym terenie dobrą i w miarę liczną ekipą. Z opisu tego spotkania przez jednego z działaczy Hutnika wynika, że Arki w sektorze było około 600 - zaprezentowali się pirotechniką i głośnym dopingiem, który w II połowie zamienił się w bluzganie na Hutnika i kilka innych niecenzuralnych przyśpiewek. Dostało się też czarnoskóremu piłkarzowi z Nowej Huty, który w odpowiedzi po strzeleniu zwycięskiej dla nas bramki podbiegł do sektora miejscowych z wyciągniętym środkowym palcem dłoni. 4 bardzo młodych Hutników, którzy wybrali się na ten pojedynek, wycieczkę zakończyło w Tczewie gdzie przegrali 3-1 sparing z fanami Lechii.



Co u nas słychać?

HUTNIK - ŁKS Łódź 1-1

ŁKSu ok. 70 z 2 flagami. Dobra ekipa, brak dopingu z ich strony. W rozmowie stwierdzili, że zawiedli się na Hutniku, bo myśleli ze nas w młynie po ostatnich grubych latach będzie "conajmniej 200". Redakcja też uważa, że powinno nas być w młynie "co najmniej 200", bo i na każdym meczu jest co najmniej 400 szalikowców, a wystarczy żeby co drugi usiadł tam gdzie powinien, to już nie byłoby takiego obciachu, że tak silna ekipa jak ŁKS, która przyjeżdża zobaczyć ten waleczny Hutnik, który tak wybija się w ostatnich latach i którego średnia wyjazdowa w 3 lidze wynosiła 99 osób, na meczu u siebie stawia się w 70 osób. Dlaczego nie można do kurwy nędzy po prostu usiąść w pobliżu sektora?!?. Na ostatnie 3 minuty spotkania przyjeżdża 5 kibiców Broni Radom. Kopacze mecz zremisowali, a trener Łach, za którego kadencji nic kopaczom nie wychodzi zwalił całą odpowiedzialność za słaba grę na "głupich piłkarzy", a środkowego pomocnika oskarżył o przeprowadzanie akcji środkiem boiska (!?!).



Górnik Łęczna - HUTNIK 2-0

Pociągiem (do Lublina), a później PKSem do Łęcznej docieramy w 8 osób. Po połazikowaniu troche po małej i nieciekawej mieścinie udaliśmy się na stadion, gdzie stwierdziliśmy, że chyba zabłądziliśmy i jesteśmy w innej bajce. Owy obiekt, który miał swoją inaugaurację podczas niedawnego meczu Górnik - Polska, każdego kibica przyprawiłby o wytrzeszcz oczu. Zadaszone trybuny, krzesełka, kawiarnie - Europa. Początkowo doping prowadziliśmy (jak na 8 osób) przyzwoity, jednak po trzeźwej analizie wydarzeń boiskowych, utwierdzilismy się w przekonaniu, że "trener dupa" i protestując przeciw jego osobie ograniczyliśmy się do sporadycznych okrzyków. Górnika w młynie ok. 30 z kilkoma flagami, w tym jednej na kiju. Cały mecz dopingowali swoich i głośno dali do zrozumienia, że już nie lubią Motoru, co bardzo nas zaskoczyło. Po meczu podbiegło podziękować tylko 2 piłkarzy, którzy i tak zostali olani. Gdy już planowaliśmy zamach bombowy na autokar kopaczy, zachowali się bardzo nieprzyzwoicie i zabrali naszą 8 do Krakowa swoim transportem. W ten sposób mimowolnie zostaliśmy świadkami libacji, którą urządzili sobie nasi sportowcy zapewne z powodu spadku na ostatnie miejsce w 2 lidze...



Wanda Kraków - Unia Tarnów

Świętować awans do 1 ligi przyjechało do Krakowa sporo, bo ok. 100 ludzi z Tarnowa, w tym ok. 30 w odpowiednim wieku. Przed meczem w 20 (głównie B98) proponujemy im jakiekolwiek spięcie, ale odcinają się od klimatu Hools. Wobec uzasadnionego (zeszłoroczny wpierdól) braku Hools Unii, wspomniana 20-tka rozeszła się do domów. Wtedy też zaczęło się robić ciekawie na stadionie. Dopingujący się wodą ognistą fani Unii w 9 biegu zaczęli kozaczyć do ochroniarzy, którzy są de facto kibolami Hutnika. W sukurs ochronie przybiegli znajdujący się na stadionie inni kibice HKSu i doszło do małej awantury. Zaraz przyjechała policja i się uspokoiło. Przybyli też zaalarmowani Hutnicy z okolicznych osiedli (ok. 30) + 2 auta Fightersów, jednak ze względu na policję nie udało się już przywołać do porządku rolników. Po meczu młodzież terroryzuje pod stadionem tarnowian i jesteśmy szal do przodu.




8/01 (październik 2001)

Pogoń Szczecin - HUTNIK 1-0 (wtorek)

U nas jak pamiętacie portowcy zaliczyli nieusprawiedliwioną absencję. My postanowiliśmy się wybrać do Szczecina na często bagatelizowany Puchar Ligi i to na dodatek we wtorek. Jest to jeden z najdalszych wyjazdów jakie mogą się trafić kibolom z naszego regionu. Pojechaliśmy (nie przejmując się żadnymi) ludowymi przesądami w ... 13 a przynajmniej drugie tyle miało jeszcze jechać tylko z bliżej niewyjaśnionych powodów zawiedli. Na dworcu w Szczecinie udaje nam się umknąć wzrokowi czekających sokistów i idziemy na miasto skąd udajemy się piechotą na stadion Pogoni. Wbijamy się na stadion przez płot i siadamy w sektorze dla gości - na stadionie jest oprócz nas trochę roboli i dwóch kolesi palących ziele. Najpierw pojawiają się kibice Pogoni wieszający flagi (ekipa 15-19 lat) i o rozwieszeniu wszystkich najważniejszych flag MKS-u podbijają do nas aby umówić się na walkę po meczu. Zgadzamy się... i praktycznie na tym się kończy bo negocjator stoi przez chwile w milczeniu i odchodzi (!?). Nie zdążyliśmy się umówić co do miejsca itd... Za kilkanaście minut pojawia się ochrona i dziwi się, że przyjechaliśmy bez policji i łaziliśmy tak sobie po mieście. Po nich na stadionie pojawia się policja, która spisuje wszystkich od nas i sprawdza, czy nie jesteśmy poszukiwani (przy spisywaniu było trochę śmiechów z naszej strony, bo co poniektórzy policjanci wykazywali nieznajomość alfabetu). Później, gdy dają nam już spokój podbija jakiś nowy koleś z Pogoni i pyta czy nie ustawilibyśmy się z nimi - my mu na to, że już gadaliśmy z jednym od nich i zna szczegóły. On zdziwiony pyta się, z kim gadaliśmy, a gdy wskazujemy mu kolesia mówi, że tamten to "lamus" i nie ma nic do gadania na MKS-ie. Tak więc ustawiamy się z nowym negocjatorem na sparing na jednej z powrotnych stacji kolejowych, informując go przy tym, że z urwania się policji na stacji w Szczecinie nic nie wyjdzie, bo zapowiedzieli nam, że pakują nas po meczu do "lodówy" i zawożą na dworzec. Dajemy mu też numer telefonu. I pomimo, że mieli numer zaskakują nas swoim zachowaniem tuż przed rozpoczęciem meczu. Każdy kto widział mecz z przyjezdnymi w Szczecinie wie, że za klatką stoją rzędem radiowozy, a przy nich stoi policja - a tu pomimo to wchodzi między nie konkretnie nawet wyglądający portowiec i przy policjantach zaczyna wykrzykiwać na odległość (cytuję): "co wy pierdolicie, że się nie urwiecie policji z dworca po meczu cykory - boicie się lać, gumiory, itd." My dyskretnie pokazujemy mu, żeby dzwonił w takiej sprawie, a nie darł się przy stojących i słuchających funkcjonariuszach - ale on dalej wykrzykuje teksty jak wyżej. Gość zachował się jakby był pierwszy raz na meczu... a najgorsze, że nikt od nich nie przyszedł go uspokoić - choć kilku starszych portowców stało kilka metrów za nim! W końcu policja każe mu odejść i kończy mu się gorący charakter, bo potulnie jak baranek wraz z kilkoma kolegami odchodzi. My wywieszamy wizytówkę B'98 i nie prowadzimy praktycznie dopingu. Pomimo wielu flag młyn Pogoni prezentuje się fatalnie - tworzy go jeden (słownie: jeden) gość wymachujący szalem, walący w bęben i śpiewający od czasu do czasu nieprzychylne pieśni pod naszym adresem. Momentami siedzący nad nimi ludzie z parasolami przyłączali się do jego okrzyków ku chwale Pogoni. Po meczu tak jak nam obiecali - policja pakuje nas do "suki" i wywozi na dworzec. Tam okazuje się, że specjalnie dla nas zatrzymano pociąg o 10 minut. Wchodzimy na peron, który jest szczelnie obstawiony przez policję ze strzelbami, a wszyscy ludzie w oknach pociągu - jednemu z B'98 wyrwało się "wiwat amnestia!" a tu normalnie zaczynają ludzie krzyczeć w panice a dzieci płakać myśląc, że im "recydywę" ładują do pociągu. Przynajmniej z miejscami siedzącymi nie było problemów... To co nas zdziwiło to, to że nie wsiadł do pociągu z nami ani jeden policjant, ani sokista a na peronie ze strzelbami stało ich minimum 20 - więc sparing na umówionym miejscu był jak najbardziej aktualny. Jednak gdy dojechaliśmy na umówione miejsce okazało się, że nikogo z portowców tam nie ma, a nasz telefon milczy. Każdy może sobie zinterpretować ten fakt po swojemu - redakcja natomiast za najwiarygodniejszą przyjmuje wersję: Pogoń nie umawiała się z nikim na sparing wcześniej i wybór padł dość zaskakująco na nas, a może ktoś od nich się zbyt pospieszył z propozycją ustawki, a później już było niezręcznie odkręcać... i zostało tylko zrobić przypał i nagłośnić plany pomeczowe przy policji by do niczego nie doszło "z jej winy". Nie oskarżamy tu Pogoni o konfidenctwo, ale jak nasza rozkmina na ten temat jest właściwa to obciach (na pewno większy niż zadzwonić i powiedzieć, że po prostu nie dadzą się wywiązać z własnej propozycji). Ale jeśli byłoby inaczej niż myślimy, to nie byłoby tego epizodu z "rozwrzeszczanym..." Mieliśmy też chwilę relaksu w Poznaniu, gdzie Lech grał mecz - imponujące - ryk kiboli słychać było nawet na dworcu.



Ceramika Opoczno - HUTNIK 5-2

Tak się czasem ułoży terminarz rozgrywek, że kibice chcący pojechać za swoją drużyną muszą się nieźle natrudzić (nie tyko finansowo). Co poniektórych od nas taki los dopadł i dane im było zrobić ponad półtora tysiąca kilometrów po Polsce za Hutnikiem w przeciągu pięciu dni. Pojechało tym razem 39 osób + 9 kiboli Broni Radom. Bardzo dobrze prezentowaliśmy się flagowo (Broń też wiesza sporą flagę). Broniarze przyjeżdżając na nasz wyjazd podjechali pod kasy Ceramiki i tam wysiedli, ale nie spowodowało to większego ruchu wśród miejscowych, których tego dnia było nie więcej jak 25 z kilkoma flagami i 2 flagami na kij. Mecz ewidentnie się naszym piłkarzom "nie ułożył" i w 33 minucie było już 5-0, ale nasz doping nie ustawał. Na meczu Broniarze bluzgali na któregoś z piłkarzy Ceramiki wywodzącego się z Radomiaka, ale poza tym nie odnotowano większych bluzgów międzyklubowych. Z nami do Nowej Huty wraca jeden z RKS-u.
Podziękowania za wsparcie!



Co u nas słychać?

HUTNIK - Hetman Zamość 2-0

Swojego czasu kibice Hetmana tak się tłumaczyli nam, dlaczego nie przyjechali na Suche Stawy: "wiecie - u nas mamy kosę z głównym komisarzem policji i nie wypuszczają nas z miasta" - pamiętam to jak dziś, bo śmiechom z tego tekstu końca nie było, ale za jakiś czas doszła do mnie informacja, że faktycznie policja robi im problem bo mają "kilku na krzyż" prywatnych przewoźników w mieście i policja do nich apelowała o nie jeżdżenie z kibicami... I prawie usprawiedliwiło to absencję zamojskich fanów - gdyby nie fakt, że mają w mieście świetnie prosperującą kolej i te kilka wyjazdów więcej mogą spokojnie zaliczać w sezonie! U nas rutynowo pojawiło się ich zero. Na meczu wieszamy dwa transparenty przeciwko postawie piłkarzy ("XI przykazanie: Szanuj kibica swego jak siebie samego") i przeciwko prezesowi ("Popiołek precz - Urbańczyk ratuj nasz klub") - nie wiszą oprócz tego żadne inne flagi.



Ruch Radzionków - HUTNIK

Jedziemy w skromnej ilości 38 mieszanej ekipy Hutników. Droga spokojna upływa w rozważaniach o kryzysie jaki najwyraźniej po udanym zeszłym 3 ligowym sezonie dopadł nowohuckich kiboli, a przejawia się między innymi ilością fanów na tym wyjeździe. Na stadion docieramy tradycyjnie spóźnieni, kilka osób na stadion nie wchodzi z powodu braku kasy na bilet. Fani Ruchu Radzionków w 1 połowie nie prezentowali się wcale, na drugą część zebrał się ok. 70 osobowy młyn. Na stadionie dało się zauważyć czerwono-niebieskie szale, najprawdopodobniej Polonii Bytom, z którą podobno kibice Ruchu mają największą kosę. My natomiast ciągniemy dobry doping, za który gorąco podziekują nam potem piłkarze i ogólnie atmosfera w klatce jest znakomita. Wywieszamy dwa transparenty "XI Przykazanie, Szanuj Kibica swego jak siebie samego" i "Popiołek odejdź, Urbańczyk ratuj nasz klub!"... Z akcentów pozaboiskowych zanotoano tylko atak jednego rozzłoszczonego kibola HKSu na ochroniarza po jednej z bramek dla Radzionkowa. Po zwycięskiej bramce w ostatniej minucie szał radości wraz z piłkarzami. Droga powrotna w doskonałych humorach upływa spokojnie i w Krakowie jesteśmy przed zmrokiem.




Górnik Polkowice - HUTNIK

Wyruszamy pociągiem w sobotę wieczorem. Już na początku akcent humorystyczny - po 5 godzinach podróży znajdowaliśmy sie aż w Jaworznie, całe 40 km od Krakowa. Po kilku przesiadkach i 13 godzinach "jazdy" docieramy do Lubina, gdzie zmieniamy środek transportu na PKS do Polkowic. Na miejscu przejmuje nas policja i pakuje na sektor. Na kameralnym obiekcie można było zaobserwować miejscowych "szalikowców" z co najmniej 40 wiosną na karku, bębnami i sporą ilościa flag. Sporo z nich miało chętkę na nasze szale, ale ich "ataki" udało sie odeprzeć i ostatecznie ich nie... sprzedaliśmy. Trochę pośpiewaliśmy i kopacze wygrali. Po meczu pakujemy się do autokaru piłkarzy, co naprawdę uratowało nam dupy, gdyż już praktycznie nie mieliśmy kasy na powrót. W Lubinie podczas zmagania się naszych kopaczy ze schabowym z kapustą, ich kibice zmagali sie z czymś bardziej mięsistym, mianowicie z kibicami Zagłębia Lubin. Wcześniej umówiona walka po 5 zakończyła się zwycięstwem miejscowych, co chyba nikogo nie zaskoczyło, gdyż ekipą byliśmy raczej bardzo "spokojną", a do tego zmeczoną i wygłodzoną. Aczkolwiek chłopaki "za Hutnik" biły się dzielnie i ambicji nie można było naszym odmówić. Po sparingu fani Zagłębia kupują nam jedzenie. Dalsza podróż spokojna i w Krakowie jesteśmy o 21. Ciekawostką jest fakt, że wyjechaliśmy o 21, wróciliśmy o 21, a mimo tego jechaliśmy 25 godzin (zmiana czasu).




9/01 (listopad 2001)

Co u nas słychać?

HUTNIK - Lech Poznań 1-2

Spotkanie zapowiadało się interesująco, dodatkowo sytuację ubarwiało sporo smaczków (Cracovia -(Lech)- Ruch, Broń -(Polonia)- Cracovia) mu towarzyszących. Już od wczesnego rana policyjne patrole widać było wszędzie, tak więc 2 kilkunastoosobowe grupki już od rana czyhające na pasiaste (nie stwierdzono takowych) zdobycze miały spore problemy. Lech przyjechał podstawionym z dworca autobusem w ok. 80 osób. Później busem przyjechała Broń w 23 osoby, gdy stali przed kasami tramwajem przyjechała Cracovia w ok. 100 osob, jednak był spokój. Gdy Broń wchodziła na stadion i już z kilkunastoma Hutnikami przechodzili obok sektora gości kilku desperatów Lecha wyskoczyło z sektora z zamiarem zmierzenia sił. Jako, że nikt z Radomian, ani Krakowian nawet nie myślał o wycofaniu się, a dodatkowo wkroczyła ochrona - Lech wraca na sektor. Początkowo młyn HKSu liczył całkiem nieźle jak na obecny sezon - ok. 250, po zadymie już nie był tak liczny, ale i tak doping przez cały mecz był doskonały. Cracovia na stadion nie zostaje wpuszczona i gdy stoją pod kasami atakuje ich policja i zwija kilkunastu. Lech w trakcie meczu leje się z ochroną, co zostaje ciepło przyjęte na naszym sektorze i za moment wkraczamy do zabawy. Atakujemy w ok. 150 osób, ochrona spierdala do wąskiego przejścia między sektorami. Niestety z boku stadionu wpada policja, która sporej grupie odcina drogę powrotną. Pracy policji na tym meczu należy poświęcić kilka słów. Chłopaki po tym meczu powinny skoczyć wyskoko w lidze Chuliganow, rzadko zdarza sie tak bezwzględna ekipa strzelająca z metra, bynajmniej nie w nogi. Już nawet dziadkowie i konsumenci kiełbasek, którzy również odczuli skutki akcji "bezpieczny Kraków" są za tym by wyrzucić tych chuliganów ze stadionów. Pały zwijają sporo naszych. Później już spokojnie. Po zadymie na stadionie pojawiło się ok. 30 osób z Cracovii, którzy cały czas stali przy policji. Łącznie wszystkich kibiców Cracovii przybyło wspomagać ziomali nie więcej jak 150 mieszanej ekipy. Nie stwierdzono kibiców KSZO Ostrowiec, ani Ruchu Chorzów, jednak w tym samym czasie mieli oni ważny mecz na Cichej. Dziękujemy za przybycie i aktywną postawę podczas zadymy kibicom Radomskiej Broni.

>Zdjęcia z meczu HUTNIK - LECH<



Odra Opole - HUTNIK 2-0

Zaledwie trzy dni po Lechu wypadł nam wyjazd w środę do Opola a miał on być półtora tygodnia po Kolejarzu. Dzwonimy więc do opolan, że po niedzieli nie jesteśmy w stanie zebrać jeszcze bandy i wobec przełożonego terminu meczu nie zjawimy się w Opolu. Odra mówi, że spoko i że oni się ustawiali na Lecha przy okazji Hutnik- Lech, ale policja ich rozgoniła. W Opolu pojawiają się więc tylko 4 osoby od nas. Odry ok. 150 (2 flagi: Odry i Piasta) oprócz tego kilkudziesięciu ze starszej ekipy opolan stoi osobno. Mecz przy sztucznym oświetleniu daje super efekt (zadebiutował w nim nowy bramkarz Hutnika). Powrót spokojny, chociaż zgodnie z tradycją meczów Odra - Hutnik policja i ochrona opuszcza stadion równo z gwizdkiem końcowym, a skromna grupka przyjezdnych wychodzi sama prosto w tłum ciągnących na pomeczowe piwko opolan...



75 lecie Broni Radom - 10.11.2001 Mecz towarzyski Broń - KSZO Ostrowiec

Od nas 42 osoby - przed meczem z KSZO, gramy na głównej murawie przedmecz kiboli Bron - Hutnik (wszyscy w klubowych strojach). Oprócz ok. 80 z Broni jest także 1 z Powislanki Lipsko i 7 z Polonii Warszawa. Broń wiesza 5 flag i my wieszamy też 5. W czasie meczu w okolice kas podeszło kilku z kilkudziesięcioosobowej grupy Radomiaka czającego sie gdzieś na osiedlu obok - ale tych trzech musiało sie bronić gazem - taki dostali wycisk od będących w pobliżu kiboli Broni i Hutnika. Później cała grupa Radomiaka przychodzi na stadion w eskorcie policji i po 10 minutach wychodzi. Proponujemy im walkę pod Radomiem, ale nie chcą nam dać numeru telefonu, a jak w końcu dają to jest wyłączony. Towarzysko proponujemy więc sparing kibicom z Warszawy, ale ci tłumaczą sie, że nie są dziś ekipa mocno chuligańską i są do tego wypici. Mecz przyjaźni między kibolami wygrywają gospodarze 5-3, a mecz Broń - KSZO kończy sie 2-6. Po meczu do późnych godzin wieczornych trwała impreza przeniesiona później do budynku klubowego (gdzie bawiliśmy sie wraz z zarządem i piłkarzami, do tego zaliczajac w pobliskiej hali MOSiRu mecz 1 ligi piłki ręcznej gospodarzy z Grunwaldem Poznań - gdzie zaznaczyliśmy naszą obecność flagą - wizytówka B(utchers)'98). Niektórzy z Hutnika wracali z Radomia dopiero w niedzielę...

Gorące pozdrowienia i podziękowania za super gościnę dla "Chłopców z Placu Broni"!!!




Stal (Tłoki) Gorzyce - HUTNIK 2-0

Drugi raz w tej rundzie PZPN przekłada nagle spotkania II ligi by zdążyć przed wielkimi śniegami - tak to jest jak się na zimę przekłada spotkania z wiosny- bo to właśnie w Gorzycach powinno być pierwsze na wiosnę. Jako, że w sobotę zwiedzaliśmy Radom w środę nikt się nie wybrał na przełożony termin - a szkoda, bo w tej części Polski bywa naprawdę ciekawie.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1-1

Mecze z tym rywalem nie należą w Polsce do podwyższonego ryzyka, a nawet nie rozbudzają instynktów kibicowskich, więc na tym późno jesiennym spotkaniu z boiska przeważnie wiało nudą, wszyscy dłubali w nosach, a wkoło jak okiem sięgnąć leżały rozrzucone kozy...



GKS Bełchatów - HUTNIK 2-0

Mieliśmy spore problemy ze znalezieniem transportu do Bełchatowa (jeśli ktoś nie wie to kolei funkcjonuje tam wyłącznie przemysłowa). W końcu na kilkanaście godzin przed meczem organizujemy wehikuł i zbieramy naprędce skład. Jedzie nas 35 osób. Do Bełchatowa spokój. Tam na wiadukcie kolejowym czai się ok.10 kamieniarzy z GKS-u, ale wystarczy, że wyjeżdżamy z autokaru z okrzykiem a oni się zrywają - gdy pierwsi od nas wdrapują się na wiadukt - bełchatowianie są już w "poważnym odwrocie". Wracamy do pojazdu i jedziemy pod stadion - tam jesteśmy mocno, bo 30 minut spóźnieni. Zamiast do sektora dla gości idziemy pod budynek klubowy - okrzyk i wjeżdżamy z bramą na teren stadionu gdzie oklep łapie kilku nadgorliwych ochroniarzy - widzimy, że jedyne 2 flagi GKS-a powiesiła od wewnątrz i nie wbiegamy dalej na murawę. Momentalnie pojawia się policja i eskortuje nas do sektora dla przyjezdnych. Bełchatowianie w czasie naszego wjazdu na teren stadionu nerwowo biegali po swoim sektorze ale nie odczytaliśmy jakie mieli zamiary. My wieszamy dużą flagę Hutnik i wizytówkę B'98. Prowadzimy też niezły doping jak na 35 gardeł. Bełchatów prezentował się mizernie jak na gospodarzy - zaledwie 30-40 w młynku i słaby doping. W przerwie przyszli niemal wszyscy od nich nas oglądać i spowrotem zeszli się do młynka dopiero w 66 minucie gdy GieKSa strzeliła drugą, pogrążającą nas bramkę - tak więc moim zdaniem mówienie przez bełchatowian, że mieli doping lepszy jest pomyłką. Zresztą nie jest to ważne a kto był na meczu prawdę zna. Przy wychodzeniu ze stadionu każdego z nas trzepie policja kradnąc niestety 2 "czapki z oczkami". Mamy także eskortę aż pod samiutką Częstochowę i nic ciekawego się już nie dzieje. Ogólnie dużo szczęścia, że wyjazd ten w ogóle nam wypalił.



Klub Sportowy "Hutnik" 30-11-2001 piątek

Odbyło się na prędce zorganizowane spotkanie z prezesem klubu. Przyszła na nie delegacja 20 kiboli Hutnika, która została zaproszona do sali konferencyjnej na rozmowy. Po chwili wszedł do niej prezes (bez żadnej obstawy - chociaż kolejną rozmową mogła być dla niego dopiero ta ze świętym Piotrem). Nie nerwowo odpowiadał na wszystkie nas nurtujące pytania nie uchylając się od żadnego z nich (między innymi poinformował nas, że nie jest tak, że piłkarze nie dostają pieniędzy - ale, że są one im wypłacane z opóźnieniem bo klub ma kłopoty i są bez premii). Powiedział także, że za miesiąc październik 10 podstawowych graczy odebrało pensje a reszta dostała należne im stypendia (nie wypłacono nikomu premii ale dostali piłkarze 56 tys. zł za Puchar Ligi i ma z tego tytułu przyjść do kas klubu jeszcze kilkanaście tysięcy złotych)). Jako główną winę sytuacji klubu podał on kryzys w Hucie (główny sponsor - zalega z ponad 50 tys. zł) a zapytany dlaczego nie szuka się innego sponsora - odpowiedział, że szuka się ale nie ma sponsorów chętnych do Hutnika. Omówiono jeszcze kilka kwestii pobieżnie i prezes zdążył usłyszeć kilka niewybrednych "kurew" pod swoim adresem od bardziej gorących uczestników dysputy. Smutny natomiast jest fakt, że na to zebranie nie przyszedł żaden zawodnik (choć byli zaproszeni a my walczymy również w ich imieniu) i nie powstała realna opozycja do osoby prezesa - pozostało nam wyłącznie wysłuchać jego tłumaczenia i skomentować je w sposób nam wydający się za najwłaściwszy. Brakło piłkarzy - brakło niepodważalnych dowodów! Jednak po zakończeniu rundy namówiliśmy prezesa, żeby ściągnął na takie spotkanie piłkarzy i, że chcemy usłyszeć potwierdzenia jego słów przez futbolistów. Jeśli tak się stanie - sprawa stanie się klarowniejsza i będziemy mogli się w końcu zająć własnymi, kibicowskimi sprawami.




10/01 (grudzień 2001)

Klub Sportowy "Hutnik" 05-12-2001 środa

Odbyło się zaplanowane po zakończeniu rundy jesiennej spotkanie naszej delegacji z prezesem, trenerami i zawodnikami. W skrócie:
Stawili się piłkarze co nas bardzo ucieszyło, do tego trenerzy. Był obecny także p.Urbańczyk i dziennikarz prasowy. Piszemy także p. Urbańczyk - ponieważ decyzją zarządu klubu został on zwolniony z klubu (pracuje w nim obecnie jeszcze przez 14 dni na okresie wypowiedzenia). Popiołek został poproszony o powtórzenie wszystkiego co powiedział nam na ostatnim zebraniu w obecności piłkarzy i tak jak się można było spodziewać spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem zawodników. Tym razem wyszło na jaw, że to co nam opowiadał nie jest do końca zgodne z prawdą. Ciężko przytaczać każde argumenty i kontrargumenty - ale wystarczy napisać, że z ust płkarzy padły pod adresem osoby prezesa takie określenia jak: "kłamca", "niepoważny człowiek" i kilka innych. Prezes na zadawane przez nas pytania i pytania zawodników nie umiał już tak płynnie odpowiedzieć, a niektórym jego żałosnym tłumaczeniom towarzyszyły niemal histeryczne wybuchy śmiechu wszystkich(!) osób na sali konferencyjnej (dwukrotnie nie wiedział nawet konkretnych informacji o klubie). Około 20 grudnia będą walne zgromadzenie rady Hutnika i podejrzewa się istotne zmiany w zarządzie - na ile one nas usatysfakcjonują - to się okaże. Kolejne zebranie z piłkarzami i zarządem ustaliliśmy na początek stycznia. Podsumowując: Razem z piłkarzami (którzy zapewnili, że chcą grać w Hutniku i utrzymać dla nas II ligę) udało nam się stworzyć prawdziwy obraz prezesa - prezesa, który powinien odejść - pozostaje jednak tylko pytanie - kto przyjdzie na jego miejsce w tak zadłużonym klubie - a jeżeli już przyjdzie to skąd weźmie środki finansowe na podniesienie klubu z dołka...

PS.: wyjaśniliśmy sprawę wątpliwości co do przesłania transparentu "XI przykazanie...", że nie był on skierowany do postawy całej drużyny a tylko niektórych jej zawodników (jak np.: Jałocha - który co prawda nie przepraszał ale wyjaśnił sprawę, że była to jego pomyłka - chodzi o zachowanie w Szczecinie).



Co u nas słychać?

HUTNIK - KS Mysyków 1-1

No tośmy się zdziwili... Ostatnio przyjechali do nas w 30 z dużą flagą. Jednak po meczu Myszków - Hutnik, kiedy to wygrali solówki z 3 młodszymi kibicami z Nowej Huty, którzy nie siedzieli z nami w sektorze, nie odważyli się przyjechać. Po tamtym meczu dzwoniliśmy do nich, a oni powiedzieli, że jest ich trzech i umówimy się jak oni przyjadą do nas. Potraktowaliśmy ich serio bo byli wcześniej u nas i wiedzieliśmy, że stać ich na to by do nas zawitać. Niestety woleli zrobić z siebie frajerów i nawet nie zadzwonić do nas by wyjaśnić ich absencję. My odpalamy 6 rac i prowadzimy skromny doping. To był ostatni mecz rundy.



W tym roku ukazał się fenomen na skalę kibicowskich wydawnictw. Kibol Legii Warszawa "Jantych" wydał opracowanego przez siebie "Zina Zinów" - prawdziwy almanach wiedzy o polskim światku kibicowskim ale nie tylko! Znalazł miejsce także na szerokie przybliżenie genezy naszego ruchu jak i historię piłki nożnej w Polsce. Na blisko 300 stronach można przeczytać o 248 (!!!) polskich kibicowskich ekip piłkarskich w latach 1994 - 2001. Można zamówić to dzieło w cenie 25 zł (płatne przekazem pocztowym) lub 30 zł (płatne przy odbiorze) pod adresem:

Janusz Tychmański
03-912 Warszawa skrytka pocztowa nr 8
tel.: 0601095762
http://republika.pl/jantych/

A oto fragment z opisu Hutnika dotyczący naszej historii:

"Debiut Hutnika w II lidze nastąpił w 1952 roku. Po roku drużyna spadła do III ligi ponownie meldując się w II lidze w roku 1966. W latach 1966 - 1989, Hutnik jest niemal stałym uczestnikiem zmagań II-go ligowych. Niemal w każdym innym mieście taka postawa drużyny zaowocowałaby powstaniem dużej grupy szalikowców. Niestety dla Hutnika jego stadion znajduje się w Krakowie i zawsze był co najwyżej trzecią drużyną miasta. Nawet w dzielnicy Nowa Huta więcej było zawsze kibiców Wisły. W ciągu blisko 20-letniej historii występów w II lidze frekwencja na stadionie Hutnika wynosiła od 8600 widzów (sezon 70/71) do 1500 widzów (sezon 83/84). Średnia frekwencja na stadionie Hutnika w latach 70 i 80 wynosiła 4000 widzów na mecz. W czasie tego okresu Hutnicy mieli kilka okazji na awans do ekstraklasy jednak zawsze w końcówce ktoś okazywał się lepszy. W sezonie 70/71 na przegranym meczu z ŁKS-em Łódź, decydującym o awansie, na stadionie Hutnika pada rekord frekwencji - obecnych jest 20000 widzów! Po meczu dochodzi do kilkugodzinnej zadymy z milicją na ulicach Nowej Huty. Wreszcie w sezonie 88/89 następuje awans do upragnionej ekstraklasy. Na pierwszym meczu pojawia się 10.000 ludzi. średnia frekwencja w pierwszym sezonie Hutnika w I lidze wyniosła około 6000 widzów i była tylko nieznacznie niższa niż na stadionie Wisły. Jednak z sezonu na sezon widzów na "Suchych Stawach" było coraz mniej i w pierwszych czterech sezonach średnia wyniosła ponad 4000 na mecz. W tym okresie na stadionie Hutnika pojawił się młynek, który liczył maksymalnie 100 osób. Rekord padł w sezonie 93/94 w derbowym pojedynku z Wisłą gdy Hutnika w młynku pojawiło się 150 szala. Byli to głównie szalikowcy Wisły, którzy z różnych powodów przestali uczęszczać na mecze na Reymonta oraz bardzo młodzi i niezbyt zorientowani w życiu kibicowskim mieszkańcy okolicznych osiedli. Kibice Hutnika sporadycznie zjawiali się na wyjazdach w maksymalnie 40 osobowych grupach. Próbowali nawiązywać pierwsze zgody. Wybór padł na kibiców GKS-u Katowice, GKS-u Jastrzębie, (Broni Radom, przyp.red.) oraz JKS-u Jarosław. Jednak zgody te nigdy mocne nie były i zbyt długo nie przetrwały. Największymi kosami Hutników byli kibice Cracovii oraz jej fan klubów na czele z Koroną Kielce, Sandecją i Czarnymi Jasło."




01/02 (marzec 2002)

Co u nas słychać?

HUTNIK - Szczakowianka Jaworzno

Z Jaworzna kilku starszych panów w szalikach. Palimy flagę "Duma Jaworzna" skrojoną wraz z dwoma innymi na wyjeździe.



Jagiellonia Białystok - HUTNIK

Od nas wesołe 0.



Co u nas słychać?

HUTNIK - Zagłębie


Zagłębie przyjechało pociagiem w ok. 180 średniej ekipy. Wywieszają do góry dupą flagę "95 lat KS Cracovia". Nas w młynie w porywach 300 - naprawdę dobra prezencja. W przerwie ok. 40 z Sosnowca zaczyna "walke przez kraty" z ochroną, która zostaje obrzucana elementami WuCetu. Kilkudziesięciu młodych, którzy przyszli popatrzec rownież coś próbowało, ale widząc że w zasadzie nic ciekawego się nie dzieje odpuszczają. Klapsa dostał tylko jeden ochroniarz, który zaplątał się na nasza stronę, natomiast dzielna 15 ochrony odparła ofensywę Sosnowca mimo wyczerpania się zapasów gazu. Po meczu policja wyciaga "prowodyrów" (ok. 20) zamieszek i osadza na dołku - będą sprawy. Na meczu zadebiutowała odnowiona flaga "Kto kocha ten wierzy - Hutnik Nowa Huta" (ok. 30 metrów). Mecz ten miał mieć jeszcze dodatkowy smaczek - pojawienie się w pobliżu kibiców TS lub KSC, na co byliśmy należycie przygotowani, na marne, chyba to już nie te czasy.

>Zdjęcia z meczu HUTNIK - ZAGŁĘBIE<



Co u nas słychać?

Hutnik Kraków - Arka Gdynia (środa)

Niedogodny termin i godzina sprawiały, że ten wyjątkowo atrakcyjnie zapowiadający się pojedynek wypadł poniżej oczekiwań kibicowskiej braci po obu stronach barykady. Na sekotrze gości początkowo 5 kibiców Arki, którym flagę (Ultras Arka) przywieźli i podali piłkarze. Po dojściu Cracovii łącznie było ich ok. 200 średniej ekipy, wśród której można było dostrzec sporo panienek. Nie jest to ilość oszałamiająca zważając na dobrze znany każdemu krakowianinowi fakt uwielbienia dzielnych kibiców z nadmorskiego miasta przez ichnych ziomkow z Cracovii, które narosło do miana obsesyjnego po wyemitowaniu przez TVP pewnego dokumentu. Nasz młyn niespecjalnie duży, na co wpływ miała ogólnie niska frekwencja tego dnia na Ptaszyckiego. Cracovia wywiesza biało-błekitno-niebieską flagę, która została skradziona z klubu, a służy jako dekoracja - tutaj gratulacje za akcję dla fanów KSC. Ku pokrzepieniu serc fanów Hutnika i zdziwienia złodziejaszków, barwy mimo wielokrotych prób nie dają się zapalic, co wyraźnie ich zirytowało. Po strzeleniu gola przez Arke ożywił się sektor gości i zaczął się obustronny dobry doping. Nie obyło się bez obustronnych wyzwisk. Podobnie jak na Zagłebiu mamy flagi na kijach, transparenty, serpentyny, konfetti i świece dymne. Zarówno na stadionie jak i ulicach cały dzien było zadziwiająco spokojnie.



ŁKS Łódź - Hutnik Kraków

Do Łodzi jedziemy w 40 (w tym kibicka) osób młodej, ale porządnej ekipy. Podróż mija spokojnie, aż do Łodzi, a dokładnie do dzielnicy Chojny, gdzie dwa koła wehikułu poszly się jebac. Taka nieprzywidziana sytuacja była jak woda na młyn dla poszukiwaczy mocnych wrażen, których na tym wyjeździe nie brakowało. Nie musieli długo czekać, gdyż w drodze na autobus MPK dochodzi do spięcia z grupką (do 10 osobników), która jak się okazało pod kurtkami kryła brechy. Mimo naszej 4-krotnej przewagi początkowo chłopaki wyglądały na pewnych siebie, jednak po chwili się rozmyślili i dali dyla. Jak się okazało był to Widzew czyhający na udających się na mecz ŁKSiaków. Zjechało się sporo policji, która ładuje nas do MPK i doprowadza na stadion. Tam czeka na nas już 5 Broniarzy, którzy koczowali tam od wczesnych godzin rannych. Wywieszamy flage "HUTNIK" i wizytówke grupy B'98, a Broń prezentuje swoje nowe płótno "www.Rks1926". ŁKSu w młynie ok. 400 i prezentują się całkiem nieźle. Szczególnie dobrze wypadła ich pirotechnika, która przy sztucznym świetle robiła wrażenie. Dało się zauważyć dobre stosunki laczące ŁKS i... Cracovię. Niesieni dobrym dopingiem nasi piłkarze zapewnili nam naprawdę sporą dawkę emocji i zwyciężyli 1-0, co wywołało euforię na naszym sektorze. Wykorzystał to pijany tubylec, który niezauważony przez nikogo zaczął nieporadnie dobierać się do flagi Broni. Zapewne by mu się udało, gdyby nie spostrzegł go jeden z naszych, który przywitał go solidnym kopniakiem, co w połączeniu ze sporą ilością procentów we krwi wprawiło go prawie w fazę wzlotu. Po meczu czekamy 3 godziny na powrót autobusu umilając sobie ten czas rozmową ze starszym kibolem Hutnika z Jaworzna, którego spotkaliśmy na dworcu. Droga powrotna bardzo wesoła.



Hutnik - Górnik Łęczna (Szydłowianka - Broń)

Gdy nasi młodzi byli w Szydłowcu na Suchych Stawach grali nasi piłkarze. Ładna pogoda spowodowała, że ludzi było naprawdę sporo, młyn niespecjalny, ale cały stadion dopingował - zajebisty efekt. Sędziego, który miał najwyraźniej zły dzień probował napastować na murawie nadgorliwy kibic, ale powstrzymała go ochrona, natomiast my powstrzymaliśmy ochronę przed jego zwinięciem. Górnik nie przyjechał, podobno klub skończył z fundowaniem autokaru, a szkoda bo zawsze było zabawnie z nimi.


Co u nas słychać?

Wisła - Orlen Płock (Proszowianka - Stal St. Wola)

"...Przyczyną absencji kiboli Petry mogła być chęć uniknięcia konfrontacji z chuliganami Hutnika, żądnymi rewanżu za łomot w Płocku..." - informator kibiców Wisły. Petrochemia się nie myliła, na Płocczan czekało 9 samochodów dobrej ekipy, która jednoznacznie oceniła niespodziewany brak kibiców gości na tym meczu. Również na spotkaniu w Proszowicach zabrakło kibiców gości, co spowodowało że została nam tylko wracająca z meczu Wisła...




02/02 (kwiecień 2002)

Hutnik Kraków - Ceramika Opoczno

Spotkanie bez historii. Po zakończeniu meczu kibicowska brać uznała, że sędzia nie zachował zasad obiektywizmu, wobec czego pożegnała go kamieniami i krzesełkami.



Hetman Zamość - Hutnik Kraków

3 od nas samochodem - spokój. Gospodarze (ok.40) na skutek protestu wobec swoich pilkarzy skandowali "Hutnik Kraków".



Co u nas słychać?

Hutnik Kraków - Ruch Radzionków

Decydujący o spadku mecz niektórzy piłkarze postanowili sobie odpuścić co - jak się później okazało - było spowodowane zastrzykiem gotówki z Radzionkowa. Na meczu wieszamy wszystkie największe flagi, co dało bardzo pozytywny efekt. Radzionków przyjechał w 31 osób "mieszanej" ekipy z 4 sporymi flagami, które pokryły prawie całą klatkę. Doping prowadzili przez megafon. Na jedną z flag gości jeszcze w pierwszej połowie połakomił się jeden z Hutników, jednak w ostatniej chwili spostrzegli go Radzionkowianie i flagi pozrywali. Brawurowa akcja zakończyła się więc niepowodzeniem, mimo nadszarpnięcia jednej z nich. W czasie przerwy przy okazji zadymy z ochroną (powód zadymy redakcji nieznany) kilkunastu od nas przypuszcza drugi tego dnia szturm na sektor gości, a reszta ma starcie w pobliżu sektora gości z ochroną. Radzionków znów zmuszony jest pozrywać flagi i dochodzi do wymiany ciosów "przez kraty", po czym interweniuje ochrona i nasi się zmywają, na koronie stadionu też się uspokaja. Ruch nie wiesza już flag do końca spotkania. Po meczu gdy stadion świecił już pustkami, nastąpił 3 ostatni "atak" na sektor gości. Dokonał go jeden podchmielony kibic, a sposób wybrał już wypróbowany - przez kraty i murawą. Tam też starł się z ochroną i mogłoby się to dla niego nieprzyjemnie skończyć, gdyby nie interwencja kibiców ściągajacych flagi, którym udało się go odbić. Podczas, gdy nasi walczyli z ochroną, Radzionków śpiewa "Hutnik Kraków" i "Hutnik trzymaj się".

relacja Radzionkowian: W przerwie meczu kilkunastu kibiców Hutnika rusza na Radzionków, z murawy zostaje nadtargana flaga "Cidrów", która momentalnie zostaje zdjęta z płotu. Nasi kibice nie wdawali się w awanturę. Kibice Hutnika nie dają za wygraną i wracają jeszcze raz z drugiej strony stadionu, tam wiszą jeszcze flagi Ruchu, lecz zostają bardzo szybko zdjęte i żadna nie wpada w ręce kibiców Hutnika. W kilkanaście sekund później ochrona uspokaja i zaprowadza spokój na stadionie.



Polar Wrocław - Hutnik Kraków (środa)

Miłą niespodziankę sprawili młodzi sympatycy Hutnika, którzy zameldowali się na tym meczu w ilości 4 osob. Z ich relacji wynika, że mimo sporej swobody w poruszaniu się po stadionie i poza nim, nie stwierdzono kiboli Śląska, tak więc nie działo się nic. Wrócili z piłkarzami.



Hutnik Kraków - Górnik Polkowice

Z Polkowic kibic z żoną i synem wyposażeni w szaliki i bęben.. Na mecz ten zaplanowany był protest przeciwko sytuacji w klubie która była (i jest) bardzo niedobra (nie chodzi o finanse). Rozklejone zostały plakaty nawołujące wszystkich, którym leży na sercu dobro Hutnika do zajęcia miejsca w sektorze naprzeciw trybuny głównej. Okazało się, że takich osób jest naprawdę sporo a i reszta siedząca gdzie indziej (trudno było raz usiąść po drugiej stronie?) w znakomitej większości popierała tę akcję. Mamy nadzieję, że uświadomiliśmy pracownikom KS Hutnik, że nie jest to tylko wymysł szalikowców, lecz obawa całej społeczności stadionowej, co do przyszłości klubu. Rozwieszone zostały transparenty "wyrażające nieufność kibiców do zarządu", jak i riposta kibiców - "2 liga - my chcemy, piłkarze nie" - do treści zawartej na koszulkach piłkarzy przed jednym z wcześniejszych meczów - "2 liga, my chcemy, zarząd nie".




03/02 (maj 2002)

Lech Poznań - Hutnik Kraków

Do Poznania jedziemy w 86 osoby dwoama autokarami. Liczba, mimo że jak na 350 km imponująca byłaby jeszcze większa, gdyby nie pewny spadek naszych kopaczy, co zniechęciło sympatyków piłki do obejrzenia tego meczu. Wyjazd zorganizowany wzorowo (dzięki G. i S.), co spowodowało że droga do Poznania upłynęła w sielskiej atmosferze i komforcie. Po 8 godzinach jazdy zajęliśmy miejsca na trybunie, gdzie przebywał już kibic Hutnika na stałe mieszkający w Poznaniu! Dojechały jeszcze 3 auta, co spowodowało, że na sektorze gości zasiadły 93 osoby. Lech prezentował się przeciętnie (jak na nich), na stadionie 5 tysięcy ludzi, w młynie ok. 500. Brak jakichkolwiek atrakcji ultrasowskich ze strony Poznaniaków, mimo że był to ich ostatni mecz w 2 lidze u siebie. Z naszej strony początkowo dobra prezentacja, małe flagi na kijach, równo z pierwszym gwizdkiem rzucamy 100 serpentyn i sporo konfetti. Doping początkowo również dobry, z biegiem czasu atmosfera opadła i całość skupiła się na wyzywaniu coponiektórych kopaczy i bluzg na nieobecnych na tym meczu kibiców Cracovii. Pod względem piłkarskim spotkanie utwierdzilo nas w przekonaniu, że nie mamy czego szukać w 2 lidze. Po meczu policja w celach identyfikacyjnych trzyma nas na parkingu ponad godzinę. A propos policji, należy przyznac że jest ona w Poznaniu doskonale przygotowana do zabezpieczania spotkań. Podczas naszego wyjazdu z stolicy Wielkopolski, mundurowi w celach prewencyjnych stali na każdym skrzyżowaniu, wiadukcie byli na całej trasie przez Poznań. Dodatkowo eskortowało nas kilkanaście radiowozów. Kilkanaście kilometrów dalej doszło do wcześniej umówionego starcia młodych ekip, które po ok. minucie zakonczyło się zwycięstwem miejscowych. Droga powrotna obfitowała w promocje i dodatkowe atrakcje, jakie przysporzyl kierowca jednego z autobusów przysypiając za kierownicą. W Krakowie jesteśmy ok. 4 nad ranem. Wyjazd jak najbardziej udany, a można się pokusić o stwierdzenie, że najlepszy w ostatnich latach. Nie pierwszy raz okazało się, że jak chcemy to możemy.

relacja Poznaniaków:Z Krakowa przyjechało 91 kibiców gosci, mieli 2 flagi, ponadto kilka flag na kijach, z rzadka coś krzyczeli, głównie zresztą o swoich "przyjaciołach" z Cracovii. Żadnych atrakcji ultrasowskich nie było.


Co u nas słychać?

Hutnik Kraków - Odra Opole

Z Opola ok. 30 kibiców pociągiem. Na mecz ten mająca w pamieci nasz ostatni spadek (Hutnik - Lechia), szczególnie zmobilizowała się policja. Nie zmobilizowali się natomiast kibice, których na dobrą sprawę było mniej niż mundurowych. Jako taki młynek (ok. 70) tworzymy dopiero w ok. 70 minucie. Doping skupia się na wyrażaniu dezaprobaty wobec zarządu Hutnika i piłkarzy jednak mało kto wierzy, iż takie zachowanie przyniesie skutek, bo nie jest tajemnicą, że pracownicy KS Hutnik mają nas kibiców w dupie i w tym przekonaniu trwają od dawna, czego skutkiem jest stale niska frekwencja. Chłopcy z "F" starali się umówic z Odrą, jednak ich propozycja starcia w Trzebini na dworcu wołała o pomstę do nieba. Po meczu kilku młodych kibiców pożegnało piłkarzy kilkoma strzałami za całokształt.

relacja Odry:W Krakowie było nas 37 (początkowo 3, później-po około pół godzinie-29 pociągiem + 5 samochodem), w tym 4 z Piasta Gliwice. Brak flag. Rozpoczęli dobrym dopingiem. Stadion opuścili na kwadrans przed końcem meczu, nie mieli więc przyjemności zobaczyć pięciu (w tym trzech OKS-u) bramek... Hutnik wywiesił cztery flagi (m.in. "Kto kocha ten wierzy" i "Hutnik Fighters") oraz trzy transparenty ("II liga? My chcemy-piłkarze nie", "Ś.P. Zarząd Popiołka" i "Popiołek won"). Doping rozpoczęli około sześćdziesiątej minuty, skupiał się on głównie na bluzganiu działaczy, a młyn był w tym wspomagany przez cały stadion. Hutnik proponował nam solówki, jednak biorąc pod uwagę, że w poprzedniej rundzie (PL) ruszyli w około 50 osób na nas 13, proponujemy banda na bandę. Powiedzieliśmy im, że nie ma problemu, abyśmy wyskoczyli w Trzebini z pociągu i zmierzyli się. Niestety fani Hutnika nie chcieli skorzystać z propozycji konfrontacji, dlaczego? Należy dodać, że na dworcu w Trzebini nie było żadnej policji ani sokistów, a my jechaliśmy bez obstawy.



Podsumowanie:

Jednosezonowy pobyt Hutnika w 2 lidze, która w ogolnej opini była w tym sezonie bardzo interesująca kibicowsko, dostarczył kibicom kilka naprawdę interesujących spotkań. Po zeszłosezonowej banicji w 3 lidze, gdzie zaliczyliśmy kilka spektakularnych wyjazdów, ale ogólnie atmosfera była sielankowa, mogliśmy posmakować trochę prawdziwego życia kibicowskiego. Wyjazdy były znacznie mniej liczne na co wpływ miały nie tylko większe odległości, ale w dużej mierze fakt, że zostalismy pozbawieni stałego do tej pory transportu. W znakomitej większości na wyjazdy jeździła stała grupa, co oprócz pozytywnego aspektu zgrania, ma również minusy w postaci braku doplywu swieżej krwi, co może negatywnie skutkować w przyszłości. Najlepszymi wyjazdami były zdecydowanie wyjazd na kadrę do Chorzowa (Polska - Norwegia) w dwa autobusy, jak i w podobnej ilości ostatni wyjazd do znacznie dalej położonego Poznania. Niestety nie zaliczyliśmy kilku atrakcyjnych dalekich wyjazdów (Gdynia - 4 nie dojechalo - solówki z Lechią w Tczewie, Białystok - nie pojechał nikt) głównie ze względu na bardzo nieatrakcyjne terminy (środy). U siebie najatrakcyjniejszy wydaje się mecz z Lechem Poznań, gdzie pozytywnie zaprezentowaliśmy się zarówno pod względem ultrasowskim jak i chuligańskim. Pod względem tych drugich atrakcji ciekawie było też na meczu Hutnik - Jagielonia, gdzie mieliśmy styczność z połączonymi siłami Wisły i Jagielloni. Redakcja nigdy nie praktykowała i nie akceptowała durnych usprawiedliwień porażek i z czystym sumieniem twierdzimy, że tego dymu nie przegraliśmy, a nawet ze zaprezentowaliśmy się dobrze. Oprócz wspomnianej wyżej Wisły, która zawiodła nas małą ilością kiboli (nie wiecej niż 50) i niską jakościa kiboli przybyłych wspomoc ziomków, gościliśmy jeszcze i to dwukrotnie naszego drugiego rywala zza miedzy. Na Lecha Cracovii przyszło ok. 120, na Arkę ok. 150 rownież nie rewelacyjna ekipa. W dużej ilości byli u nas jeszcze fani Zagłebia Sosnowiec. To najciekawsze spotkania, w pozostałych również działo się trochę, co utwierdza redakcję w przekonaniu, że jesteśmy ekipą o jednej z najwyższych w Polsce średniej ilości atrakcji pozaboiskowych w sezonie przypadających na mecz. Jest to zjawisko pozytywne wobec niskiej atrakcyjności zmagań sportowych, gdyż nie pozwala odwrócic się i tak już skromnej grupy mieniącej się kibicami Hutnika od stadionu przy Ptaszyckiego. Sytuacja w klubie, co wydawałoby się niemożliwe ciągle się pogarsza i nie widać możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Klubem już od lat rządzi spruchniały zarząd wybierając równie spruchniałych prezesów, którzy nie podzielają entuzjazmu ciągle zmniejszającej się grupy kibiców (nie tylko szalikowców, przede wszystkim kibiców piłkarskich, czego dowodem jest przyłączenie się przedstawicieli wszystkich grup ludzi obecnych na meczu z Polkowicami i pozostałymi do protestu wobec takiego stanu rzeczy). Niezbędne gruntowne reformy (przykład - Lech Poznań) wydają się fantastyką, gdyż istnieje wąska grupa ludzi związanych z kombinatem (który de facto zostaje prywatyzowany i liczenie na dalszą jego łaskę jest pobożnym życzeniem) i tylko ona może doprowadzić do owych reform, lecz z oczywistych względów nie leży to w ich interesie. Nie pozostaje nam, kibicom Hutnika nic innego jak pozostać niepoprawnymi optymistami (KTO KOCHA TEN WIERZY) i nadal zajmować się "swoimi sprawami", jednocześnie pozostając chętnymi do współpracy z klubem w powyższej kwestii. Szczególnie, że 3 liga w przyszłym sezonie wydaje się niezwykle atrakcyjna.