25.06.1997
Hutnik : Ruch Chorzów 3:5 (2:1)
Bramki: 1:0 Adamczyk (10' - wolny), 1:1 Bąk (40'), 2:1 Romuzga (44'), 2:2 Mizia (62' - k), 2:3 Bąk (68'), 3:3 Stolarz (72'),
3:4 Bizacki (75'), 3:5 Dżikia (81').
Hutnik: Szypowski - Kaliszan, Prokop, Duda, Wawrów - Romuzga (Domarski), Hajduk (Ozimek), Jamróz - Stolarz, Ide (Fudali), Adamczyk.
Sędziował Krzysztof Wylot (Warszawa)
Widzów: ok. 3500
Była ciepła, pogodna sobota, nic nie zapowiadało że stanie się ona najczarniejszym dniem nowohuckiego klubu. Przed meczem z Ruchem wiadomo było iż nie będzie w nim kunktatorstwa, układów, czy nadsłuchiwania wieści z innych stadionów. Tylko zwycięstwo było szansą na pozostanie w szeregach ekstraklasy. Porażka praktycznie oznaczała "wylot" z I ligi. Niestety dla Hutnika mecz ten sędziował arbiter o takim właśnie nazwisku - Krzysztof Wylot z Warszawy. Czy to przez zmęczenie, brak dokładności a może z innych (pozaboiskowych) powodów sędzia Wylot wielokrotnie mylił się na korzyść chorzowian.
Spotkanie było niezwykle interesujące, dynamiczne i pełne dramaturgii. Obydwie jedenastki pokazały hart ducha i pełne zaangażowanie. Jak pisały później gazety "tylko arbiter z całą pewnością nie dorósł do ich poziomu". Gdy nadeszła 62 minuta Krzysztof Bizacki nie mając szans dojść do zbyt dalekiej piłki w teatralny sposób padł na murawę w pobliżu interweniujących Siergieja Szypowskiego i Arkadiusza Kaliszana. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości ( po meczu mówił iż słyszał trzask będący wynikiem trafienia w nogi zawodnika Ruchu) i bez namysłu wskazał punkt odległy o 11 metrów od hutniczej bramki. Zdaniem kibiców oraz postronnych obserwatorów meczu nie było najmniejszych podstaw do zakwalifikowania tej sytuacji na niekorzyść Hutnika. Szypowski bowiem znajdował się w odległości kilku metrów od napastnika, zaś Kaliszan wykonał prawidłowy wślizg.
Był to przełomowy moment spotkania gdyż Mizia bez problemu wykorzystał sędziowski prezent. Gol ten podciął skrzydła Hutnikom. Po stracie kolejnej bramki 6 minut póLniej poderwali się oni jeszcze do desperackiego ataku, wyrównali nawet po zaskakującym strzale Michała Stolarza, ale końcówka należała do chorzowian. Najpierw Bizacki po indywidualnym rajdzie przez pół boiska trafił obok interweniującego Szypowskiego a dokończył Mamia Dżikia po akcji Bąka. Po tej bramce Hutnik był w stanie kompletnej rozsypki i nie stanowił żadnego zagrożenia dla gości.
Sporo dyskusji wywołały również zmiany jakich dokonał trener - Władysław Łach. Zbyt szybko uwierzył on w korzystny rezultat i zdjął fenomenalnie grającego Ide oraz aktywnego Krzysztofa Hajduka, zastępując ich Fudalim i Ozimkiem.
Wypowiedź sędziego Wylota dotycząca kontrowersyjnego karnego:
Według moje oceny - w tej konkretnej sytuacji - w zetknięciu z bramkarzem Hutnika (sic!) zawodnik Ruchu Chorzów, nawet nie wiem który został przez niego podcięty nogami. Widziałem dobrze to podcięcie - wejscie bramkarza w nogi przeciwnika i słyszałem nawet odgłos twardego starcia. Moim zdaniem faul był ewidentny.
Siergiej Szypowski:
Bizacki został zablokowany przez Kaliszana, a ja rzucając się zgarnąłem piłkę. Kiedy ją łapałem piłkarz Ruchu był jeszcze jakiś metr - dwa ode mnie. Z rozpędu zrobił jeszcze 2-3 kroki i fiknął efektownego kozła przez trzymana przeze mnie futbolówkę. Był to ewidentny błąd sędziego - ba, chwilę wcześniej arbiter linowy sygnalizował "spalonego" Bizackiego.
REKORDOWA WYGRANA.
20.05.1992 (środa).
Hutnik : Pegrotour Dębica 6 : 0
Bramki: Waligóra 3 (47'k, 58, 62'k), Sermak (13'), Walankiewicz (67') Kasperczyk (71').
Hutnik: Tyrpa - Walankiewicz, Wesołowski - Węgrzyn, Komiński (Romuzga) - Popczyński (Zięba), Bukalski, Sermak, Kraczkiewicz, Waligóra, Kasperczyk
Widzów: ok. 2000
Ten mecz zapisał się w pamięci kibiców dzięki kilku faktom. Po pierwsze było to najwyższe zwycięstwo hutniczej drużyny w ekstraklasie, po drugie dlatego że rzadko się zdarza aby arbiter nie uznał dwóch strzelonych bramek ...
Pozytywnym bohaterem spotkania był niezawodny Mirek Waligóra, który zdobył trzy bramki : dwie z rzutów karnych (za każdym razem strzelając potężnie w ... środek bramki strzeżonej przez Szymaszka) a jedną z rzutu wolnego (z 20 metrów w samo okienko).
Na wyróżnienie zasłużył także Robert Kasperczyk - wypracował wiele dogodnych sytuacji, wykorzystał jedną z nich, zarobił także jednego karnego.
Pierwsza połowa meczu nie zapowiadała tak wysokiego wyniku. Hutnicy grali w niej nerwowo, zmarnowali kilka dogodnych sytuacji. Inna sprawa że oprócz gola Andrzeja Sermaka piłka dwa razy lądowała w siatce, jednak sędzia Mikołajewski z Płocka nie uznał ich dwukrotnie dopatrując się pozycji spalonej (za drugim razem po konsultacji z liniowym). Decyzje te wywołały spore protesty na trybunach, podobnie jak niezauważenie faulu Kołokowa na Popczyńskim. Późniejsze ostre strzelanie Hutników sprawiły że mało kogo interesowała słaba forma sędziego.